Teoretycznie jest to jedyna, pewna rzecz na świecie. Przynajmniej tak się powszechnie uważa. Każdy z nas, jeśli jest zdolny czytać tego posta, doświadczył jej w sposób pośredni i w nią wierzy. Jest to pełen fenomen, bo dlaczego miałbym wierzyć w śmierć, skorom jej nigdy nie doświadczył? Co prawda jest wszechotaczająca, wieczna. Nastolatka potrącona przez samochód, inna zgwałcona i zamordowana. A przecież śmierć nie robi już na nikim wrażenia, chyba, że spada nagle na młodą osobę z naszego otoczenia. Ludzie modlą się do ukrzyżowanego Jezusa, pomijając fakt, że on wisi na tym cholernym krzyżu... Po prostu stało to się jakimś smutnym zwyczajem, pozbawionym wrażliwości. Maniacy zabijają się nawzajem w grach, myślach. Ale to przecież nic dziwnego.
źródło: http://www.photoblog.pl/ziooola/117808354 |
Pójdźmy za ciosem... Czy istnieje coś po śmierci? Mam może drobny zalążek wiary w to, że istnieje coś ponad proces gnilny, rigor mortis... Ale tak naprawdę zostanie po nas profil w systemach społecznościowych zapełniony tygodniowymi zniczami. Coś więcej? Pamięć, która zamieni się w smutny obowiązek zapalenia znicza 1 listopada, coby pokazać się w nowo kupionym futrze.
Epikur uważał, że ,,rodzimy się z wyrokiem śmierci". Jaki zatem jest sens życia, które odgórnie skazane jest na trumnę? Praca, Rodzina, Pasja... Co kto woli. Ja chyba ograniczę się do wyczekiwania na coś bliżej nieokreślonego.
- Jak myślisz, istnieje jakieś życie po śmierci?
- Jak umrę, to Ci powiem.
Wydaje się to być odpowiednim zakończeniem.
JT
Zastanawia cię sens życia, hm. Mi się wydaje, że całe życie jest po to, żeby sobie ten sens samemu wymyślić i do niego dążyć, coby móc spokojnie umrzeć nie przejmując się, co się będzie działo potem, bo już przecież zrobiło się to, co chciało. Ale to tylko takie tam rozmyślania jakiegoś aspołecznego dziecka c;
OdpowiedzUsuń„Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas” - Epikur
OdpowiedzUsuńMożna to też sparafrazować: póki jesteśmy, jest świat, gdy nas nie ma, nie ma świata. Z życiem po śmierci jest pewnie tak, jak u Homera - istnieje nas tyle, ile po nas zostanie w masowej pamięci i tak długo, jak długo ta pamięć będzie trwać. Czy jest coś więcej? Gdy spojrzymy na życie biologiczne człowieka wyłącznie przez pryzmat nauk empirycznych, to okaże się, że nic więcej być nie może. Strumień świadomości kończy swój bieg wraz z ustaniem funkcji życiowych. Popularne są dziś jednak pewne hipotezy z pograniczna teoretycznej fizyki i fantazyjnej spekulacji, które mówią o możliwości istnienia uniwersum w znacznie większej liczbie wymiarów, niż ta, którą znamy. Wymiary te mogą być naszemu doświadczeniu niedostępne, ze względu na ograniczenia poznawcze naszych zmysłów. Co jednak mogłoby na nas czekać po drugiej stronie? Osobiście mam nadzieję, że nic nieprzyjemnego. Czasami aż strach pomyśleć, co by to mogło być...
UsuńAż nie wiem co napisać... pierwszy raz spotkałam się z blogiem którego (no, co tu dużo mówić) nawet nie potrafię porządnie skomentować. Zacznę tak, dopiero trzy posty, a już niesamowicie mi zaimponowałeś. ( nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że należysz do płci męskiej. Jeśli nie, to przepraszam za pomyłkę :) ) A, nawet tematy moje ulubione! No cóż, jak na razie mogę śmiało stwierdzić, że będę tu regularnie zaglądać. Powodzenia w dalszym pisaniu ^^
OdpowiedzUsuń~Śwe
Czy istnieje coś po śmierci? To co po nas zostaje. Czy warto się zastanawiać co się stanie z nami? Po co skoro nas już tu nie będzie. Myślę więc, że warto mysleć o tym co "naszego" będzie istniało po śmierci, obraz, muzyka, zdjęcia, słowa wypowiedziane komuś i zapamiętane na zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam blogowicza i życzę Tobie więcej tak dobrych postów :)
Ale ja jak najbardziej się z Tobą zgadzam. W sumie to moje wszelakie tajemne zapiski do szuflady układam z cichą nadzieją... coby coś po mnie zostało.
UsuńKiedyś bardzo bałam się śmierci. Bałam się, bo nie wiedziałam gdzie pójdę. Wierzyłam w sferę duchową,nie widzialną dla większości ludzi. Głównie dlatego, że nie było innego wyjaśnienia dla wielu sytuacji. Jednak od dłuższego czasu już się nie boję. Myślę "będzie co ma być". A to dlatego, że uwierzyłam w to, że Bóg o wszystko się zatroszczy. Może Bóg to przeżytek i mnie wyśmiejesz, ale nie możesz zaprzeczyć temu co czuję i co doświadczyłam odkąd w niego uwierzyłam.
OdpowiedzUsuńI Jezus cały czas wisi ukrzyżowany w katolickim kościele. Ale w Bibli i w moim sercu on zmartwychwstał i żyje :)
Jeśli naprawdę jesteś przekonana, że Bóg istnieje, to myślę, że każdy człowiek zwany potocznie przez samego siebie ateistą, zazdrości Tobie z całego serca. Są ludzie, którzy szukają Boga, ale ich ''wiedza'' i zagłębianie się w to jakie głupoty czasami mówią księża na Mszy Świętej zrażają ich do ponownego przyjścia do Kościoła. Tu druga kwestia, czy chodzenia do Kościoła równa się z wiarą w Boga. Osobiście uważam, że większą wiarę mają ludzie, którzy tam nie chodzą, nie słuchają tego jak kapłani interpretują Biblię, tylko sami ją czytają i sami szukają znaków od Boga na Ziemi.
UsuńJa nie wierzę, bo nie potrafię uwierzyć. Wiara opiera się na bezpodstawnym(?) zaufaniu w coś. Nie, nie bezpodstawnym. Może inaczej... ludzie wierzą, bo uwierzyli. Udało im się. Ja próbowałem to sobie przekładać na różne sposoby, chociażby ekonomiczny(Zakład Pascala), ale tak się nie da. Wiara jest kwestią indywidualną. Trudno mi uwierzyć w człowieka, istnienie Albanii, a co dopiero jakąś nadludzką stotę.
UsuńCzy szanuję wiarę u ludzi? Często doń ironizuję, podchodzę krytycznie, czepiam się szczegółów... ale to pewnie z zazdrości, że komuś jednak udało się w coś uwierzyć.
Serdecznie pozdrawiam i cieszę się, że ktoś jest tutaj skory do ,,dyskusji".
Bóg jest niepojęty, nie da się wyobrazić, przełożyć... na tym polega wiara?
OdpowiedzUsuńNiektórym trzeba dowodów, inni po prostu to czują.
Szczęściarze.
...a propos niniejszego wątku, to o czymś mi się przypomniało i chciałbym ci to drogi Nikt serdecznie polecić
OdpowiedzUsuńhttp://www.racjonalista.pl/kk.php?s=6793&q=Krytyka.metafizyki&PHPSESSID=3invgvr2kff8dnv0ilhcvkmsf5