Sam nie do końca wiem w jaką tematykę bloga wchodzę. Trudno mi o konkretną formę, schemat... którą i tak jest ustawianie literek w odpowiedniej kolejności, coby wychodziła jakaś treść. Dzisiaj chodzi mi o szereg codzienności.
źródło: www.photoblog.pl/ziooola |
Nie przepadam za jazdą samochodem, tudzież autobusem. Poza specyfiką zapachów, dochodzi do tego jeszcze ulotność obrazów za szybą. Mijam dziesiątki miast, setki ulic, tysiące domów i osób... Z każdym miejscem wiąże się jakaś historia, wypowiadane były tam w konkretnym czasie konkretne słowa, o których nie mam pojęcia. Każda mijana osoba ma swoje marzenia, wspomnienia, problemy, osiągnięcia... A ja na ,,poznanie" jej mam zaledwie sekundę. W dodatku jest to poznanie powierzchowne, ograniczające się do wyglądu i pierwszej opinii. Nie ma chyba nic dziwnego w tym, że dodaje ludziom odgórnie różne cechy, członków rodziny, tudzież poglądy... Niektóre osoby są zwyczajnie charakterystyczne - wiąże się to z ich subkulturą, tudzież sposobem bycia. Łatwo jest rozpoznać na ulicy nauczycielkę, która patrzy na młodzież jak na ostatnie zło (nie oznacza to wcale, że wszyscy starzy ludzie są nauczycielami... chyba, że samozwańczymi), dzierżąc w ręcę torbę i nieprześwitującą reklamówkę.
źródło: www.photoblog.pl/ziooola |
A to dopiero faza wstępna wszelakiego niepokoju. Na ulicy mijam starszych ludzi, zazwyczaj zmęczonych, narzekających na wszystko. Ile razy zastanawiałem się, jak wyglądali kiedyś... Kim byli kiedyś... Czy udało im się spełnić swoje marzenia? Zauważam jedynie charakterystyczny zapach wypełniający autobusy, ,,troskę" o swoje torby (coby mogły sobie usiąść na miejscu obok), wiecznie niezadowolenie...
Przemijanie jest straszne. Gdy codzienność wypełniają lekarstwa, wizyty w szpitalach i nadzieję, że może wnuczek, zajęty swoim życiem, wpadnie z wizytą. A jedyne co jesteśmy w stanie zauważyć to aktualny stan do którego sam osobiście podchodzę strasznie krytycznie. I mam do siebie o to ogromny żal.
źródło: www.photoblog.pl/ziooola |
Podobnie sytuacja wygląda z dziećmi. Kojarzymy je jako załatwiające się gdzie popadnie (= słodkie) stworzonka, które dużo śpią i mają niespożyte zasoby energii. Później zadają mnóstwo pytań, grają w chowanego, aż w końcu idą do szkoły, pracy, apteki... Mówimy, że są grzeczne, mądre, to za mamą, to za tatą... Potem chwilowy etap buntu (który co poniektórym zostaje jeszcze do kryzysu wieku średniego) i przyjaźnie, marzenia, cele, postanowienia, życie. Powoli beztroska odchodzi w zapomnienie.
Idąc do przedszkola z młodszą siostrą, będę mijał przyszłych lekarzy, prawników, policantów, którzy rzucają się teraz klockami, oznaczając śliną swoje kanapki.
Idąc do przedszkola z młodszą siostrą, będę mijał przyszłych lekarzy, prawników, policantów, którzy rzucają się teraz klockami, oznaczając śliną swoje kanapki.
źródło: www.photoblog.pl/ziooola |
Niejedna mądra stota, czy nawet ta niemądra uznała, że (ech, co za brzydkie określenie) starzy ludzie są podobni do dzieci. Znowu zaczynają rozumieć mniej (więcej rzeczy trzeba im tłumaczyć), wymagają opieki, czy chociażby pieluchy/pieluchomajtek. Ale jest to tylko skromne podobieństwo. Bowiem delikatne dziecko, nieświadome życia nijak się ma do pomarszczonego staruszka, który życie ma praktycznie za sobą.
,,Starzec i pijany są po dwakroć jak dzieci." Platon
John Tayds
Masz całkowitą rację, sama często przyglądając się ludziom, zastanawiam się jacy są, a tym starszym, jak wyglądali dawniej, czy przeżyli swoje życie tak, jak chcieli.
OdpowiedzUsuńJa też sie czasem nad tym zastanawiam i tak btw to jesteś bardzo, bardzo, badrzo mądry! Nie mogę się nadziwić wysuwanym przez ciebie refleksjom, na pewno będę częściej odwiedzać twój blog. :)
OdpowiedzUsuńA może jednak są podobni? Stary człowiek przeżywszy życie zauważa, że nie ma sensu już szarpać się z codziennością i wraca do stanu pierwotnego - pojmowania dziecięcego, doborwolnie, mimo bagażu doświadczeń?
OdpowiedzUsuńChociaż może to i tylko alchajmer albo inna skleroza.
A ja napiszę jedno - cholernie Ci zazdroszczę inteligencji.
OdpowiedzUsuńJa widzę kontrast między dzieckiem a staruszkiem.
OdpowiedzUsuńAle gdyby przyjrzeć się tej sprawie dokładniej, to zapewne byłoby podobieństwo.
W każdym bądź razie..i dziecko i staruszek trwają,to ich upodabnia. Jednak ja i tu widzę różnicę.
Ech..z resztą, bez reszty.
Jak już wkroczysz w życie zawodowe, to zobaczysz, że ci wspaniali prawnicy, lekarze i policjanci (nauczyciele również), gdyby tylko mogli, też poobrzucaliby się klockami i ponasrywali sobie nawzajem do owsianki - im bardziej człowiek wyedukowany i ułożony tym lepiej skrywa obłudę i najmroczniejsze sekrety swej osobowości... A już najgorzej jest z akademickimi filozofami. Zabiorą ci duszę i każą jeszcze kołować ciastka na konferencje. Jeśli kochasz myśleć - myśl samodzielnie. Radzę ci na przyszłość - bo bystry jesteś i różnie cię życie może jeszcze pokierować - możesz bezpiecznie związać swój umysł z dowolną uczelnią ale duszę trzymaj z dala!
OdpowiedzUsuń