niedziela, 16 września 2012

Szpital

Ostatnimi czasy miewałem (nie)szczęście bywać dosyć często w szpitalu. Niby nic poważnego, ale naczekałem się swoje w kolejkach, oczekując na lekarza, spóźniającego się kolejną godzinę. Nie mam zamiaru skupiać się na bezsensie systemu badań, oczekiwań na badania i tym podobne. Posiadam za mało konkretnych informacji, poza domysłem, że na papierku wygląda to całkiem porządnie (w przeciwieństwie do praktyki). 

Chciałbym oddać się dzisiaj całkowicie opisowi otaczającego mnie świata. 

fc06.deviantart.net/fs14/f/2007/113/a/7/hospital_floors_by_JESSERZZZ.jpg
Do Szpitala przyjechałem względnie wcześnie. Wstałem koło 04:30. Do 05:00 byłem już ogolony i umyty. Około 05:20 wsiadłem do autobusu linii nr 10, którym dotarłem w okolice szlachetnego szpitala. Przed szóstą siedziałem już przy drzwiach na których widnieje informacja, jakoby lekarz przyjmował od godziny 08:00. Kolejne stoty zaczęły pojawiać się po 15 minutach, potem 20... No i nim się zorientowałem cały korytarz drzwi, pozbawiony okien, wypełniony był powietrzem najróżniejszych stot. Kolejka do gabinetu przede mną (psycholog Anna X) była najmniejsza. Nie wiem konkretnie co miało to znaczyć. Że ludzie mają więcej problemów zdrowia fizycznego, niżeli psychicznego? Gówno prawda. Ludzie albo nie wierzą w feministyczne słowa, kolorowo ubranej Pani psycholog, albo zwyczajnie nie widzą problemów (tudzież widzenie różnych rzeczy nie stanowi dla nich problemu). Ta kolejka mimo najmniejszej ilości osób posiadała najciekawsze ,,przypadki". Na początek rudowłosa, wychudzona kobieta, rzucająca oczami we wszystkie możliwe strony ze swoją potencjalną mamą o orginalnym fioletowym kolorze włosów, której wiecznie szeptała coś na ucho. Dwa kolejne miejsca siedzące zajmowała starsza Pani, patrząca nauczycielskim wzrokiem na wszystkich ludzi dokoła. Oczywiście miejsce u boku zajmowała jej torebka. To wspaniałe połączenie wzroku, który wszędzie widzi jakąś uwagę wraz z torbami (wliczonymi w urok nauczycielskiego zawodu) dawało oczywiste wnioski: Emerytowana nauczycielka! Jak się potem okazało czekała w kolejce do innego lekarza, lecz najwyraźniej jej torba nie miała tam miejsca siedzącego i szukała szczęścia gdzie indziej.

th08.deviantart.net/fs71/PRE/i/2010/258/c/8/nobody_by_drfranken-d2yrpxm.jpg

Jestem niepełnoletni. Muszę zatem chodzić do chirurga dziecięcego. Jestem dosyć duży i zawsze czuję się nieswojo w towarzystwie małych dzieci, które niecierpliwe chcą już sobie stąd pójść (jak każdy). Jeśli któreś z nich zadaje mi pytanie, zwraca się do mnie per Pan. Co w sumie nieco mnie bawi, bo do świata dorosłych zostało mi jeszcze parę herbatek zrobionych przez rodzicielkę. Tutaj chłopczyk bawiący się samochodzikiem, tutaj dziewczynka zerkająca na chłopczyka. A ja siedzę sobie nieopodal ich, obserwując pierwsze dotknięcia spojrzeń. Na dwóch końcach korytarza są zawsze dwie najdłuższe kolejki: kardiolog i neurolog. W dodatku oby dwoje słyną z przychodzenia znacznie po czasie, zatem nie warto kierować się tabliczkami na drzwiach. No i żeby zostać przyjętym trzeba przyjść dosyć wcześnie (chociażby ze mną). Moim szczęściem w (nie)szczęściu jest Pani chirurg, która raz na jakiś czas przyjdzie o ustalonej godzinie. 

fc07.deviantart.net/fs13/f/2010/116/4/6/465fa1fbca4d2092895f0b4cb0f3cf55.jpg
Częstym pytaniem zadawanym przez uczniów dojeżdżających do szkół jest: Dokąd jeżdżą Ci wszyscy starzy ludzie? Wydaje mi się, że chociaż połowa z nich jedzie do szpitala, apteki, tudzież przychodni. Zazwyczaj przyjmowany jestem jako pierwszy. Czasem zdarzy się zatroskana mama, która prosi ,,czy aby może się spytać czy lekarz ją przyjmie bo nie ma X" i wpuszczam ją jako pierwszą... po czym nie ogranicza się to nigdy do rozmowy. Po 10-15 minutach drzwi się otwierają, po czym wpuszczona Pani obiera kierunek ,,do wyjścia". Ja wchodzę do gabinetu i tymi samymi uprzejmościami się witam, żegnam... no i niestety po jakimś czasie wracam. 

Chyba starczy na dzisiaj... Mam nadzieję, że nie zanudziłem nikogo bardziej niż zwykle. 

Nikt

4 komentarze:

  1. Nienawidzę chodzić po lekarzach -.-. Dlatego ci współczuję :P. Miło jest wiedzieć, że ktoś ma podobne problemy z rodzeństwem co ja (komentarz u mnie). Ciekawie piszesz, serio, nie nudziłam się :P
    PS. Jeśli by ci się nudziło kiedyś czy coś to napisz na priv :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako przyszły pracownik polskiej służby zdrowia stwierdzam i jednocześnie potwierdzam, że to co opisałeś dokładnie w poście ma miejsce praktycznie w każdym szpitalu, przychodni i innych publicznych zakładach opieki zdrowotnej. Jakie to przykre, że jesteśmy tak daleko w porównaniu do poziomu szybciej rozwijających się krajów.
    Pozostało mi jedynie życzyć Ci zdrowia, by nie musieć widzieć tych nieco zabawnych scen z poczekalni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też kiedyś się wezmę za elektryka ale postanowiłam najpierw opanować chwyty i wyćwiczyć moje ręce do grania (jeśli wiesz o co mi chodzi). Wracaj do zdrowia <:

    OdpowiedzUsuń