czwartek, 20 września 2012

Szkoła

Postanowiłem, że dzisiejsza notka będzie opisowa, podobnie jak poprzednia, w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych. Zbieram myśli i czas na coś bardziej filozoficznego, ale nie jestem w stanie tego jeszcze poukładać w skład słów.

Skupię się na obserwacji szkolnego korytarza. Jednego, konkretnego, nieopodal wejścia. W jednym, konkretnym czasie. Będzie to wycięta z życia chwila, którą starałem się zapamiętać jak najlepiej...

Po prawej stronie, zaraz przy bocznych drzwiach, grupuje się stado 21 chłopaków z pierwszej klasy liceum, najprawdopodobniej matematyczno-fizycznej. Przynajmniej na takowych wyglądają. Jako, iż duża sala gimnastyczna jest w trakcie wymiany parkietu, są skazani na małą salę gimnastyczną (która notabene jest osobnym budynkiem, niepołączonym ze szkołą). Czemu nie udali się nań bezpośrednio, jak zwykły to robić inne klasy? Po prostu nie wiedzą, że tak winno się zrobić. Nie wiedzą, że blokują przejście, niepotrzebnie stojąc w zbędnym ucisku i milczeniu. W centrum zainteresowania, przy oknie, znajduje się jakiś samiec alfa, budzący największe zainteresowanie. To w jego kierunku raz po raz zerka reszta wystraszonych owieczek. 


fc04.deviantart.net/fs21/i/2007/254/c/e/Bournmouth_5_by_oOgeezOo.jpg

Przy automatach stoją trzy, dobrze znane mi osoby. Rozmawiają o planach na przyszły weekend i zbiórce pieniędzy na kilka gramów marihuany. Jeden chce kupić mniej, drugi więcej, a trzeci wcale. Co nie zmienia faktu, że i tak to zrobią. Zatracą się na pewien czas w oparach konopii indyjskiej. Z resztą, jak przynajmniej 5% tej szkoły. Jeszcze dwa lata temu dostęp do narkotyków wydawał mi się czymś nieosiągalnym (pomińmy przyjmowanie marihuany za narkotyk lub nie). Okazało się jednak, że to takie powszechne. Niemal na równi z alkoholem. Bowiem cotygodniową zagwostką uczniaków pozostaje wybór między narkotykami lub wódką. I nie chodzi mi tylko o marihuane. Co za problem kupić LSD, dopalacze, heroinę, czy chociażby 2CP? No właśnie. Problem (?) polega na tym, że żaden. 

fc00.deviantart.net/fs6/i/2005/113/3/7/LSD_by_RipRoaringReverend.jpg


Najbardziej niesprawdzonym pomysłem mojej szkoły okazały się bramki przy wejściach. Początkowe groźby ,,bez karty nie wejdziesz do szkoły" okazały się... kłamstwem. Szanowny Pan Woźny otworzy bramki za uśmiech, tudzież wymianę spojrzeń. Jednak pierwszacy jeszcze o tym nie wiedzą. W opisywanej przeze mnie sytuacji, dwójka z nich stała po zewnętrznej stronie bramek. Zapomnieli swych kart i cóż im pozostało? Jeden udając spokój, penetruje swój plecak. Drugi nawołuje do ludzi ,,po drugiej" stronie coby użyczyli mu karty. W końcu Ktoś bliżej nieokreślony się nad nimi lituje, nie otrzymując nawet skromnego: dziękuję. 

Jakże pięknie widoczny był podział na grupki zależny od marki nowo kupionych butów, ludzi, udających kogoś kim na siłę chcieliby być. A kim chcieliby być? Kimś, kto w ich przekonaniu, okaże się najlepszy, oryginalniejszy. Bowiem każdy ma jakieś własne ramy estetyczne do których stara się przyporządkować. Obserwując to całe zamieszanie zrobiło mi się smutno. Czy człowiek, szukając akceptacji nie może pozostać sobą? Musi się zmieniać i podporządkowywać przypisanym normom? Czy raczej szukać akceptacji prawdziwego ja? U mnie chyba tak dużo się nie zmieniło. Ten sam spowolniony chłopak w czarnej koszulce i jeansach, wiecznie powtarzający ,,śmierć". Przynajmniej w pewnym stopniu pozostałem sobą.


chocolateelephant.blogspot.com

Powiem szczerze, że nie jestem zadowolony z tego co napisałem. Widocznie tematyka szkoły męczy mnie ostatnio za bardzo. Ale mam wrażenie, że blog nieco traci na swoim bycie, przez ten wpis. Nawet nie mam ochoty tego czytać. Mam chyba za wysoką samoocenę i uważam tego typu opis za ,,zniżenie się" do jakiegoś -X poziomu. Obym się mylił. 

Miłego weekendu!
Nikt

9 komentarzy:

  1. Wpis - jak dla mnie - kilkakrotnie ciekawszy od poprzedniego - prawdopodobnie dlatego, że tematyka jest mi bliższa. Co do narkotyków niestety się nie odniosę, bo osobiście nie miałem styczności. Alkohol - jak zawsze są ludzie, którzy uważają ilość własnych rzygów po imprezie lub zwyczajnej "podsklepowej konsumpcji wiadomych płynów" za wyznacznik dobrej zabawy.

    A teraz najważniejsze - moja opinia o człowieku.
    Każdy człowiek podporządkowuje się przypisanym normom. Chociażby prawu, którego złamanie (mam na myśli poważniejsze przestępstwo) grozi m.in. utratą cielesnej wolności. Pod tym względem musi się on dostosować do świata - inaczej nie ma "racji" bytu, bowiem nie umiejąc dostosować się do otaczających go rzeczy, nie jest w stanie żyć, by przeżyć. W takim ujęciu nie jest całkowitą winą ludzi, że stworzyli społeczeństwo, państwo itd.
    Jednak wydaje mi się, że chodzi Ci raczej o "prawdziwe ja" czyli charakter i zachowanie człowieka w różnych sytuacjach. Pod tym względem niestety ludzie ulegają presji społeczeństwa, nawet każdy to robi, gdyż nie jesteśmy doskonali. Twoja wartość zależy od tego, w jakim stopniu ulegniesz - jeśli zachowasz trzeźwą ocenę wszystkiego, co wokół Ciebie się dzieje, możesz uważać się za człowieka o wolnym, nieograniczonym poglądzie. Tymi słowami zdecydowanie popieram indywidualizm. Grupy obecnie istnieją jako pewne "instytucje" bądź też społeczności o konkretnym, narzucanym z góry poglądzie. Nie ma tam miejsca na indywidualizm. Takie grupy nie mają wartości. Jednak uważam, że grupy są dobrym tworem, ale powinny one zrzeszać indywidualistów - nie być sztucznie stworzoną organizacją, ale wolnym zrzeszeniem ludzi, którzy kierują się tą samą główną ideą. Przykładowo grupa bazuje na podstawie szerzenia pokoju i czynienia dobra. I taką oto ideę akceptują jej członkowie. Ale gdy grupa nakazuje już konkretne zachowanie się w takiej, a takiej sytuacji, ustala dogmaty i pewne nienaruszalne prawa obowiązujące wewnątrz niej staje się niejako szajką albo bandą zebranych w tłumie baranów pod przewodnictwem ludzi o niewysokiej kulturze i wiedzy, a o skrajnym, nietolerancyjnym poglądzie.

    Na koniec podsumowując: ludzie poniżają się poprzez czynienie tylko tego, co podoba się innym bądź tego, co wywiera na nich presja. Cel istnienia grup (zrzeszeń) został zatracony i jest błędny. Należy kierować się własnymi przemyśleniami, nie poddawać się temu, co ktoś mówi, lecz najpierw to zanalizować.

    Mam nadzieję tym razem, że ja nie zanudziłem lekturą tego komentarza.

    Z niecierpliwością czekam na odpowiedź zwrotną i/lub kolejny wpis do bloga.
    Serdecznie pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bergson w ,,eseju o komizmie" prawi o funkcji śmiechu w życiu jednostki i grupy. Śmiech ma mieć funkcję naprawczą. Śmiejemy się, bo ktoś swoim zachowaniem odbiega od normy i próbujemy go naprostować. (między innymi)
      W sumie jest tym trochę prawdy, pełnej wyjątków.

      Podzieliłbym się swoim poglądem na człowiek, ale to zbyt ruchoma kwestia. Może kiedyś ukształtuje się w jednym, pewnym przekonaniu. Jedyne czego jestem pewien o człowieku to:
      a) faktu przyrodzonego skazania na śmierć,
      b) faktu uzależnienia szczęścia od drugiego człowieka,
      c) faktu bycia złym/hipokrytą z natury.

      Bo to w końcu hipokryzja zrodziła cywilizację.
      Pewnie niedługo wspomnę o tym na blogu, ale za Twój wyczerpujący komentarz... bardzo dziękuję. I również serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ciekawa teoria o śmiechu, podoba mi się, a co dalej:
    oczywiście w moim powyższym wywodzie nie opisałem całego mojego poglądu na człowieka. Zgodzę się co do wszystkich podpunktów, bez komentarza do pierwszego, bo nie mam nic do dodania ani ujęcia.

    b) Szczęście zależy od drugiego człowieka - bezpośrednio lub pośrednio. W pierwszym przypadku jesteśmy definitywnie uzależnieni od przebywania z drugą osobą, rozmowy z nią, okazywaniem uczuć wobec niej. Tak, wydaje mi się, ale to tylko subiektywne przypuszczenie, rozumie szczęście większość ludzi (oczywiście w dużym uproszczeniu). W drugim wypadku ludzie wyznaczają sobie cel, do którego uparcie dążą i to właśnie zapewnia im szczęście. Inni jedynie spełniają ich potrzeby (bezpieczeństwo, pożywienie itp). Takich ludzi jest, wg mnie, niewiele.

    c) Człowiek jest złym/hipokrytą z natury, gdyż jest egoistyczny. To jest zwierzęcy pierwiastek w człowieku - walka o przetrwanie. Jednak być może to się zmieni, może to jest celem dążeń ludzkości - wyzwolenie się od hipokryzji i obłudy. Natomiast zło będzie jeszcze istnieć prawdopodobnie bardzo długo, gdyż istnieją, jak sam na pewno wiesz, różne moralności, aczkolwiek hipokryzja, często niepoznawana przez ludzi, jest dość jasno określona, nie ma zbyt płynnych granic (a może to tylko moje złudzenie?).

    W każdym razie - też chcę Ci podziękować. Za bloga, za błyskotliwe myśli i rozmowę w komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
  3. co pozostało? nadzieja, że jutro te myśli znikną, pójdą spać, zostawią umysł w spokoju.
    ps. nie zostawią. bo przecież myśli to charakter (plus wiele innych składników) więc nie da się tego pozbyć.
    dobre pytanie. co pozostało. co pozostało. co pozostało. prawdopodobnie gdybym znała odpowiedź , tamten post nie pojawiłby się? albo może wiem co pozostało, ale nie chcę tego mówić na głos, ani widzieć tych liter. albo co kol wiek? naprawdę mi smutno, nie wiem. w ogóle to chyba zbyt trudny przypadek ten przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja powtórzę za Demem: Wiesz kto miał własne zdanie? HITLER!

    Dziękuje. Koniec.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy, w Twoim komentarzu istnieją co najmniej trzy sprzeczności:

    1) Odbierając negatywnie Twoje nastawienia do takiej postaci historycznej jaką był Adolf Hitler, można stwierdzić, iż własne zdanie jest niewskazane, a należy kierować się tym, co myślą, mówią i czynią inni. Pod słowem "inni" mam rozumieć tłum, czyli chodzi Ci o to, by "każdemu tak samo i po równo". Taka jest idea komunizmu, a taką wydaje mi się, że również nie popierasz.

    2) Ktoś opracowuje pogląd i tłum tym poglądem się kieruje. Nie istnieje przecież od początku zdanie tłumu, skądś to zdanie tłum musi przejąć, a więc przejmuje je od jednostki na tyle silnej, by potrafiła to zdanie innym narzucić.

    3) Twoje zdanie to: nie należy kierować się własnym zdaniem. Tutaj już widać, jak mi się wydaje, esencję paradoksu kłamcy.

    Ponadto - zaznaczam, że nie chcę się kłócić tylko wyrażam swoją opinię - uważam, że napisanie przez Ciebie "Koniec." w komentarzu jest co najmniej wywyższaniem się. Odebrałem to tak, jakbym nie mógł się wcale odnieść do Twojego komentarza, gdyż jest on prawdą absolutną, czyli m.in. niezmienną. A to przecież ogranicza moją wolność myślenia i wyrażania własnych myśli. "Koniec."

    OdpowiedzUsuń
  6. a od października moim koszmarem będzie fizyka ... ;)



    motłochgłupichdzieci

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja anonimowy do Brutusa.

    Autentycznie nie zauważyłem sprzeczności, nie miałem w ogóle na myśli ani 1 ani 3 sprzeczności tylko 2. Poza tym co sie tyczy słówka "Koniec". Tak to prawda, napisałem to w ten sposób, żeby wyglądało jak prawda absolutna ponieważ posiadanie własnego zdania (osobistego, bez wpływu innych osób/rzeczy i do tego poparte własną logiką i mądrością innych a nie dlatego, że koledzy albo tv tak mówi) jest siłą, która warunkuje, że człowiek ma swoją godność a nie jest kolejną owcą w stadzie. Chodzi mi o indywidualizm i niezależność duchową, że się tak wywyższająco wypowiem.

    I jeszcze jedno. Na prawdę zdziwiło mnie to, że ktoś poważnie podszedł do mojego komentarza, szczególnie, że ja go napisałem bez większego namysłu. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy to brak weny, czy jednak wir nauki porwał autora? :)

    OdpowiedzUsuń