Felicytologia jest to zagadnienie etyki, próbujące rozszyfrować czym jest sedno życia szczęśliwego i jaka prowadzi doń droga. Trochę się na jej temat naczytałem stukając pracę o tym, czy środkami politycznymi można zapewnić obywatelom szczęście.
Czym jest szczęście?
Nie wiem czy pytanie nie wydaje się być banalnym, ponieważ każdy w pewien sposób może poskładać odpowiedź. Mówiąc o nieistniejącym ogóle będzie to jakieś wewnętrze poczucie euforii, wyższy poziom radości. Jednakże to zdecydowanie za mało. Każdy rozumie/pojmuje szczęście inaczej i w inny sposób do niego dochodzi (o ile ktokolwiek rozumie/pojmuje swoje szczęście!). Niektórym wystarczy dobry obiad, innym mądrość (np. stoikom), jeszcze innym przyjaźń, miłość, rodzina (och, co za oklepane, magiczne słówka). Na pewno jest to pojęcie ruchome, odmienne różnym stotom, zamienne w czasie.
photoblog.pl/ziooola/94679841 |
Czy można być szczęśliwym?
Szczęśliwość jest stanem do którego mniej, bądź bardziej świadomie dążymy. Jednakże czy jest możliwa? Wydaje mi się, że tak. I jest to zależne od tego, co za ów szczęście przyjmiemy. Oczytani stoicy, którzy osiągnęli już wysoki szczebel mądrości mogą być szczęśliwi, skoro właśnie to przyjmują za ,,główne kryterium". Tylko nie wiem do końca czy to jest takie proste, coby uznać samemu jakąś rzecz za szczęście i takim mianem ją obarczać. Bo z jednej strony - czemu nie? A z siedemdziesiątej czwartej - czy to ,,szczęście" naprawde będzie szczęściem? Oj, za dużo nietreściwego (a może zwyczajnie blogowego?) bablania.
photoblog.pl/ziooola/94277014 |
Szczęście Pana Nikt
Tak naprawdę nie wiem czym jest dla mnie to piękne słowo: szczęście, ale mam pewne nakierunkowania. Po co zatem oddzieliłem swe zdanie od reszty, która też zawiera moje zdania? Bo wydało mi się to właściwe i mogłem wetknąć tam zdjęcie. Osobiście śmiem twierdzić i możebnie uważać, jakoby potencjalnie szczęście a'la John Tayds wiązało się z drugą osobą i było od niej zależne. Bez drugiej(czy tam trzeciej, szóstej) osoby u boku nie można dojść do szczęścia. Ale to tylko moja wskazówka, a co za nią idzie? Ze szczęściem wiążą się bóle głowy, napady zazdrości i złości, tęsknota, trochę nieprzespanych nocy, zamartwianie... ale można czasem załapać się na masaż pleców.
kwejk.pl/obrazek/1325593/coffe-tv.html |
Nie obraziłbym się za jakieś komentarze, coby upewnić się, że ktokolwiek zwykł na tego bloga zaglądać.
(Mam kaca moralnego za reklamy wrzucone na dole, ale to tylko drobny eksperyment i na pewno znikną w najbliższym czasie.)
John
Poprawka.
OdpowiedzUsuńCodziennymi bólami głowy, zazdrością, bólami głowy, napadami złości, bólami głowy, odrobiną nieprzespanych nocy, bólami głowy i mizianiem po brzuszku.
Szczęście.. wiesz myślę, że tak na prawdę nie da się go osiągnąć i zostało wymyślone tylko dlatego, żeby ludzie mieli do czego dążyć i o czym marzyć. Są tylko małe radości, chwile przyjemności kiedy zdajemy sobie sprawę, że jest dobrze, chwilowo nie mamy problemów, nic zbędnego nie zaprząta nam głowy. Ale to TYLKO MOMENTY. Bo potem przyjdzie dzień kiedy to wszystko przestaje się liczyć bo stało się coś złego, przykrego, bolesnego. NIE MA I NIE BĘDZIE LUDZI SZCZĘŚLIWYCH.
OdpowiedzUsuńAle żeby poczuć te mgnienie radości potrzeba właśnie innych ludzi. Ich obecność czasem możemy nazwać szczęściem, a już szczególnie kiedy idzie to w zestawie z masażem :)
Hmm ja zgadzam się z tym co napisałeś w notatce. Szczęście to bardzo osobiste pojęcie i bardzo ruchome, i przede wszystkim bardzo zmienne. I racja, Malboro masz rację, to głównie momenty. Ciągłe bycie w stanie szeroko pojętego szczęścia wcześniej czy później znudziłoby nas. Sprawiłoby, że przestalibyśmy doceniać to co mamy i (świadomie czy nie) zaczęlibyśmy dążyć do zmian. A (logicznym jest) że, zmianą szczęścia jest nieszczęście, lub stan mu bliski. Oczywiście nie musi być to od razu katastrofa, ale każdy stan po odczuciu szczęścia będzie odbierany przez nas jako gorszy czyli analogicznie - nieszczęście. I tutaj mogę stwierdzić (podkreślam - to tylko i wyłącznie MOJE zdanie) że, tak istnieją ludzie szczęśliwi. Lecz nie są permanentnie szczęśliwi. Ale istnieją, i mają się całkiem dobrze.
OdpowiedzUsuńSzczęścia jako takiego chyba ciężko zaznać któremukolwiek ze śmiertelników. W sumie jestem w stanie wymyślić tylko jeden rodzaj ludzi, których można nazwać szczęśliwymi - to ci, którzy mają powołanie, którzy poświęcili się w życiu jakiemuś wyższemu celowi. Ludzie, którzy pomagają innym, którzy robią coś dobrego dla świata, ludzie w klasztorach, na misjach. Ci z głęboką wiarą, która zmienia ich postrzeganie świata i podobno daje szczęście...
OdpowiedzUsuńPrzeciętnemu człowiekowi do szczęścia jest potrzebne wiele niezależnych od siebie czynników, a i one czasem wszystkie razem nie wystarczają. Na pewno są to bezpieczeństwo, zdrowie, zapewnienie wszystkich potrzeb materialnych (=pieniądze), przyjaźń i miłość, wolność, udana praca, + to coś, co nadaje życiu smaczek (pasja). Niektórzy (tak jak np. ja) potrzebują czegoś więcej - mądrości, Boga, perspektywy pozaziemskiej...
Dlaczego tylu z nas jest nieszczęśliwych, nawet mając przysłowiowe "wszystko czego dusza zapragnie"? Zapewne dręczą nas jakieś wątpliwości, tkwimy w nieudanych relacjach z innymi albo borykamy się z demonami z przeszłości.
Ogólnie człowiekowi ciężko dogodzić, bo kiedy ma dobrze, to zaraz zapragnie zmiany, czegoś nowego. Egzystencja człowieka to taka ciągłą, niespokojna pogoń nie wiadomo za czym. Być może tym czymś jest szczęście, które każdy definiuje po swojemu. Gorzej jest, gdy ktoś go zdefiniować sobie nie może i całe życie rzuca się w różne strony, by na końcu stwierdzić, że nic mu to nie dało...
A dla mnie szczęście to: zdrowie, ukochana żona i brak zmartwień :-)
OdpowiedzUsuń