piątek, 10 sierpnia 2012

Krzywo

Ostatnio coraz chłodniej mi w stopy. Chyba nie lubię otwartego okna. Cokolwiek oznacza jego otwarcie. Przez szybę zwykłem widywać wiatraki i pociągi, jednakże nadmiar liści bezczelnie mi je zasłania.

Bardzo chciałem coś napisać przed wyjazdem, ale chyba jednak nie mam o czym. Wkleję zatem jakiś tekst, bez większego sensu, napisany przeszło dwa lata temu.

lt-arts.deviantart.com/art/Into-The-Nothing-184927701

Krzywo


                Młodociany starzec szedł pośpiesznie, mozolnym krokiem. Mijał szklany budynek z czerwonej cegły, która była pomarańczowa i pięciokołowy czterokołowiec. Rozglądał się na boki, patrząc przed siebie. Sam nie wiedział gdzie idzie, toteż przystanąwszy przy drzewie szedł do określonego celu. W oddali widział swój dom, który stał dwa metry przed nim. Dwadzieścia minut trwała jego kilkusekundowa podróż na drugie piętro, znajdujące się w jednopiętrowym domu.

                Usiadł do komputera, i tak stojąc przed telewizorem, czytał książkę leżąc na kanapie. Z radia leciała nieznana mu piosenka, której dosyć często słuchał. W powietrzu unosił się zapach wiosennych kwiatów, który pachniał jak lubiane przez niego ciasto, pieczone przez sąsiadkę, której nigdy nie miał. Na biurku leżały zdjęcia, przyklejone do lodówki. Zdjęcia przedstawiające różnych członków rodziny zawierały tylko jedną, tę samą, siwowłosą, rudą blondynkę z czarnymi włosami, kasztanowego koloru. Miała na imię Karolina, dlatego wszyscy milcząc mówili do niej Krysia. Karolina bardzo lubiła dżem truskawkowy, dlatego codziennie chodziła do sklepu po dżem wiśniowy, tam kupowała malinowy, by do domu przynieść brzoskwiniowy, gdzie wszyscy członkowie rodziny mogli posmakować jagodowego smaku dżemu żurawinowego o smaku jeżyn. Krysia była żoną Michała, który nie lubił swojego ulubionego - żółtego koloru błękitu. Michał był prawdomównym hipokrytą, którego zielone oczy, piwnej barwy budziły nieme okrzyki wśród nieznanych znajomych.

                Pracował jako szkolny dozorca, w recepcji tutejszego banku. Lubił rozmawiać z ludźmi, dlatego nigdy nie wdawał się z nimi w żadne dyskusje. Był punktualny i spóźniał się do pracy tylko w dni robocze. Wszyscy kochali tego niekochanego, milczącego gadułę. Szefostwo nie miało serca by zwolnić tego zabawnego ponuraka, dlatego robiło to raz na tydzień, co dwa dni. Nigdy nie przywracali mu starego stanowiska, więc dawali mu nowe na tej samej posadzie.

                Pijał przesłodzoną, gorzką herbatę. Uwielbiał pikantne potrawy, dlatego jadał wszystko co łagodne. Był człowiekiem niskiego wzrostu, włosami sięgającym nieba. Wiele osób śmiało się z niskiej wagi tego spasionego grubasa. Jego stopy małego rozmiaru przypominały ogromne płetwy. Bał się jasnego blasku ciemności, dlatego milcząc mawiał, iż bezbarwny świat jest pełen kolorów.    

- - - - - - - - - - -
Macie może jakieś marzenia?

JT


5 komentarzy:

  1. Fajne, fajne :)
    Nigdy bym nie wpadła żeby coś takiego napisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecieć na księżyc i patrzeć jak powoli zabijamy Ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pytałeś kiedyś, czy ktokolwiek czyta Twojego bloga. Wchodzę co kilka dni, sprawdzić, czy dodałeś coś nowego. Artykuł dość pomysłowy, ale jak dla mojej subiektywnej opinii za długi. Może nie tyle za długi, co nudny. Ale szczerze pisząc wywołał pewną myśl: jeśli istnieją alternatywne wszechświaty to czy w jednym z nich mogłoby się zdarzyć to, co napisałeś wyżej? Wszechświat, w którym prawa logiki byłyby złamane. Masz, jak sam wiesz, talent do pisania. Nie piszę więc: "Tak trzymaj!", ale "Rozwijaj się!". Pytanie o marzenia pomijam, z racji tej, że nie jest to ani ciekawe, ani niezwykle niezwykłe jak i również nie może być odebrane w "odpowiedni" sposób przez Ciebie, z racji tej, że się nie znamy. Powodzenia w dalszym myśleniu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Brutusie, nie wiem czy przez to przebrniesz, gdyż przydługie, ale gorąco polecam, bo może znajdziesz tu jakiś trop:

      http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6775/q,Swiat.jako.rzeczywistosc.wirtualna

      Usuń