czwartek, 30 sierpnia 2012

Drobne przeprosiny

Jestem ostatnio trochę zabiegany i przez to nie wstawiam niczego nowego. Za co szczerze przepraszam.

To pewnie nie służy memu marzeniu o posiadaniu popularnego bloga z którym Ktoś bliżej określony się liczy. Dlatego stukam ten nieco krótki wpis, tak po prostu. 

Trwam w ciemnościach swojego pokoju, pijąc zimną herbatę, o której zapomniałem X godzin temu. Odwiedzam te same strony, rozmawiam z Tą samą Osobą. Jestem sobie, jestem. 


Trochę jak to drzewo, które mogłoby być moją trumną:

fot. Śmierć

Tym miłym akcentem serdecznie pozdrawiam wszystkich uczniów, którzy już niebawem zawitają w progach ukochanych placówek oświaty... Oraz osoby starsze, pracujące, niepracujące, zdrowe, szczęśliwe, smutne... szczególnie amatorów wiatraków, samotnych drzewek i herbaty. 

Nikt

PS

Spokojna głowa, niebawem dodam coś wartościowego.

piątek, 17 sierpnia 2012

Czas, czas, czas

Witam wszystkich Czytających te marne słowa. Jako, iż imam się z podróży na podróż, a co za tym idzie - wyjeżdżam w niedzielę z samego rana poszwędać się nieco po Bieszczadach, postanowiłem wstawić tutaj coś nowego. W przeciwieństwie do ostatniego wpisu, coś napisanego w trybie rzeczywistym (na czym nie zdążył jeszcze osiąść kurz).

Dzisiaj skupiłem się na czasie, czyli (jak to ładnie brzmi!) teraźniejszej przyszłości, która odejdzie w przeszłość.

thearne76.deviantart.com/art/Time-273861069


Czym jest czas?
Różnie to było z poglądami na temat czasu, u różnych wielbicieli mądrości. Osobiście najbliższy memu zdaniu jest pogląd świętego Augustyna... o czym wspomnę nieco niżej. Czas, czas, czas... Czym do cholery jesteś? Definicja wspominała coś o wartościach fizycznych. Zgoda, w końcu trzeba wiedzieć po jakim czasie pociąg jadący z prędkością X, uderzy pociąg jadący z prędkością Y, coby zdążyć wyskoczyć w odpowiednim momencie i kupić dżem truskawkowy. Z tego co kojarzę to Bergson również zajął się czasem, stwierdzając kwestie oczywiste... i rozdzielając go na czas (jako wartość fizyczną) i czas (jako przelotność, chwila). Była to w sumie teoria igrająca z poglądami Newtona, który na wszystkie świętości i mądrości zapierał się, jakoby istniał tylko jeden, wszechobecny czas. Kant podpiął czas pod rozwinięte przez siebie sądy apriori i aposteriori. Co z Arystotelesem? Ten z kolei stwierdził, że czas jest bliższy ginięciu jakiś rzeczy/przedmiotów niżeli powstawaniu ich. Bowiem z biegiem czasu, rzeczy starzeją się i umierają (zupełnie jak z ludźmi).


parawan.deviantart.com/art/Train-55045786

Co ze świętym Augustynem? 
Nie chciałbym się teraz rozwijać wielce nad swoimi wierzeniami i poglądami co do traktowania św. Augustyna... ale uważam go za stotę bardzo istotną dla filozofii i mojego życia. Pojęcie czasu musiało go nieco pomęczyć, skoro przypisywane są mu słowa ,,Czymże jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem." Na szczęście zdążył on swój pogląd nieco dookreślić, stwierdzając, iż czasu nie mierzy się w klepsydrze. Uważał bowiem, iż jest on tożsamy z pamięcią, przemijaniem... niżeli wartością fizyczną (i dżemem truskawkowym o którym już wspominałem).

benoitpaille.deviantart.com/art/La-philosophie-est-107692248

Czas u Pana Nikt
Już od czasów zabaw w piaskowicy (a muszę przyznać się, że czasem jeszcze zdarzy mi się tam siedzieć z młodszą siostrą) nie potrafiłem pojąć o co do cholery chodzi z tym czasem? Dlaczego w ogóle się go uznaje? Rozumiem, że uznajemy godziny i sekundy za jednostki czasu... Ale moim zdaniem nazwanie czegokolwiek mianem ,,czas" jest zbędne. Człowiek z natury ma ochotę nazwać wszystko co istnieje, czy też nie istnieje. Nic nazwijmy ,,nic" albo ,,pustką" , bo w końcu nigdy jej nie doświadczymy w kwintesencji znaczenia fizycznego... ale warto nazwać ten brak czegokolwiek niczym. By potem przekształcić to w poczucie pustki, braki, samotności... 

Oj, cholera, trochę odbiegłem od tematu. Po prostu przepełnia mnie taka niespełniona potrzeba nie istnienia czegoś takiego jak czas. I wiem, że uznaję go, wstaję o określonych godzinach i niedzielny obiadek jem tradycyjnie o 13 (wcześnie, nieprawdaż?)... ale mam taką potrzebę życia w przekonaniu, iż nie uznaję istnienia czegoś takiego jak czas. Zatem pozwólcie mi oficjalnie i otwarcie stwierdzić, wbrew wszystkiemu, że czas nie istnieje.



Inności
Nazbierało mi się dzisiaj na poglądy różnych osób. Mam nadzieję, że nie pogubiłem się w nazwiskach i idzie to jeszcze jakoś przeczytać. Pragnę się w tym wpisie nieco otworzyć przed wami i powiedzieć, że piję herbatkę, słuchając God Is An Astronaut (bo słowa są czasem po prostu zbędne). 

aimeelikestotakepics.deviantart.com/art/autumn-tea-party-146125679


,,Są ludzie pozbawieni poczucia czasu. Chcą zrywać kwiaty, które się jeszcze nie stały kwiatami: i wtedy okazuje się, że nie ma kwiatów."

Antoine de Saint-Exupery



John Tayds 
(głodny)

piątek, 10 sierpnia 2012

Krzywo

Ostatnio coraz chłodniej mi w stopy. Chyba nie lubię otwartego okna. Cokolwiek oznacza jego otwarcie. Przez szybę zwykłem widywać wiatraki i pociągi, jednakże nadmiar liści bezczelnie mi je zasłania.

Bardzo chciałem coś napisać przed wyjazdem, ale chyba jednak nie mam o czym. Wkleję zatem jakiś tekst, bez większego sensu, napisany przeszło dwa lata temu.

lt-arts.deviantart.com/art/Into-The-Nothing-184927701

Krzywo


                Młodociany starzec szedł pośpiesznie, mozolnym krokiem. Mijał szklany budynek z czerwonej cegły, która była pomarańczowa i pięciokołowy czterokołowiec. Rozglądał się na boki, patrząc przed siebie. Sam nie wiedział gdzie idzie, toteż przystanąwszy przy drzewie szedł do określonego celu. W oddali widział swój dom, który stał dwa metry przed nim. Dwadzieścia minut trwała jego kilkusekundowa podróż na drugie piętro, znajdujące się w jednopiętrowym domu.

                Usiadł do komputera, i tak stojąc przed telewizorem, czytał książkę leżąc na kanapie. Z radia leciała nieznana mu piosenka, której dosyć często słuchał. W powietrzu unosił się zapach wiosennych kwiatów, który pachniał jak lubiane przez niego ciasto, pieczone przez sąsiadkę, której nigdy nie miał. Na biurku leżały zdjęcia, przyklejone do lodówki. Zdjęcia przedstawiające różnych członków rodziny zawierały tylko jedną, tę samą, siwowłosą, rudą blondynkę z czarnymi włosami, kasztanowego koloru. Miała na imię Karolina, dlatego wszyscy milcząc mówili do niej Krysia. Karolina bardzo lubiła dżem truskawkowy, dlatego codziennie chodziła do sklepu po dżem wiśniowy, tam kupowała malinowy, by do domu przynieść brzoskwiniowy, gdzie wszyscy członkowie rodziny mogli posmakować jagodowego smaku dżemu żurawinowego o smaku jeżyn. Krysia była żoną Michała, który nie lubił swojego ulubionego - żółtego koloru błękitu. Michał był prawdomównym hipokrytą, którego zielone oczy, piwnej barwy budziły nieme okrzyki wśród nieznanych znajomych.

                Pracował jako szkolny dozorca, w recepcji tutejszego banku. Lubił rozmawiać z ludźmi, dlatego nigdy nie wdawał się z nimi w żadne dyskusje. Był punktualny i spóźniał się do pracy tylko w dni robocze. Wszyscy kochali tego niekochanego, milczącego gadułę. Szefostwo nie miało serca by zwolnić tego zabawnego ponuraka, dlatego robiło to raz na tydzień, co dwa dni. Nigdy nie przywracali mu starego stanowiska, więc dawali mu nowe na tej samej posadzie.

                Pijał przesłodzoną, gorzką herbatę. Uwielbiał pikantne potrawy, dlatego jadał wszystko co łagodne. Był człowiekiem niskiego wzrostu, włosami sięgającym nieba. Wiele osób śmiało się z niskiej wagi tego spasionego grubasa. Jego stopy małego rozmiaru przypominały ogromne płetwy. Bał się jasnego blasku ciemności, dlatego milcząc mawiał, iż bezbarwny świat jest pełen kolorów.    

- - - - - - - - - - -
Macie może jakieś marzenia?

JT


sobota, 4 sierpnia 2012

Szczęście

Felicytologia jest to zagadnienie etyki, próbujące rozszyfrować czym jest sedno życia szczęśliwego i jaka prowadzi doń droga. Trochę się na jej temat naczytałem stukając pracę o tym, czy środkami politycznymi można zapewnić obywatelom szczęście. 

Czym jest szczęście?
Nie wiem czy pytanie nie wydaje się być banalnym, ponieważ każdy w pewien sposób może poskładać odpowiedź. Mówiąc o nieistniejącym ogóle będzie to jakieś wewnętrze poczucie euforii, wyższy poziom radości. Jednakże to zdecydowanie za mało. Każdy rozumie/pojmuje szczęście inaczej i w inny sposób do niego dochodzi (o ile ktokolwiek rozumie/pojmuje swoje szczęście!). Niektórym wystarczy dobry obiad, innym mądrość (np. stoikom), jeszcze innym przyjaźń, miłość, rodzina (och, co za oklepane, magiczne słówka). Na pewno jest to pojęcie ruchome, odmienne różnym stotom, zamienne w czasie.

photoblog.pl/ziooola/94679841


Czy można być szczęśliwym?
Szczęśliwość jest stanem do którego mniej, bądź bardziej świadomie dążymy. Jednakże czy jest możliwa? Wydaje mi się, że tak. I jest to zależne od tego, co za ów szczęście przyjmiemy. Oczytani stoicy, którzy osiągnęli już wysoki szczebel mądrości mogą być szczęśliwi, skoro właśnie to przyjmują za ,,główne kryterium". Tylko nie wiem do końca czy to jest takie proste, coby uznać samemu jakąś rzecz za szczęście i takim mianem ją obarczać. Bo z jednej strony - czemu nie? A z siedemdziesiątej czwartej - czy to ,,szczęście" naprawde będzie szczęściem? Oj, za dużo nietreściwego (a może zwyczajnie blogowego?) bablania.


photoblog.pl/ziooola/94277014



Szczęście Pana Nikt
Tak naprawdę nie wiem czym jest dla mnie to piękne słowo: szczęście, ale mam pewne nakierunkowania. Po co zatem oddzieliłem swe zdanie od reszty, która też zawiera moje zdania? Bo wydało mi się to właściwe i mogłem wetknąć tam zdjęcie. Osobiście śmiem twierdzić i możebnie uważać, jakoby potencjalnie szczęście a'la John Tayds wiązało się z drugą osobą i było od niej zależne. Bez drugiej(czy tam trzeciej, szóstej) osoby u boku nie można dojść do szczęścia. Ale to tylko moja wskazówka, a co za nią idzie? Ze szczęściem wiążą się bóle głowy, napady zazdrości i złości, tęsknota, trochę nieprzespanych nocy, zamartwianie... ale można czasem załapać się na masaż pleców.


kwejk.pl/obrazek/1325593/coffe-tv.html

Nie obraziłbym się za jakieś komentarze, coby upewnić się, że ktokolwiek zwykł na tego bloga zaglądać.

(Mam kaca moralnego za reklamy wrzucone na dole, ale to tylko drobny eksperyment i na pewno znikną w najbliższym czasie.)



John