czwartek, 20 grudnia 2012

Wieczorna zaduma nad kresem czasów

Cześć, Wam! (Kto by pomyślał, że to tak dziwacznie wygląda!)

Zgodnie z wizją Majów, a raczej burzą medialną - jutro zakończy się żywot tej pięknej planety. Gdyby z jutrzejszym dniem miał nadejść koniec świata - można uznać ten wpis za mowę pogrzebową/pożegnalną. 

,,Gdybym nawet wiedział, że jutro świat przestanie istnieć, to jeszcze dziś zasadziłbym drzewko jabłoni."
Marcin Luter (Martin Luther, 1483 - 1546)


fc04.deviantart.net/fs14/i/2007/101/1/7/Apple_Tree_by_Rinian.jpg

Stąd chyba właśnie ten wpis. Nie chce się rozstrząsać aż nadto nad samym końcem świata dnia jutrzejszego. Ale z tego co zrozumiałem to jest on zależny od Majów, którym skończyła się tabliczka, czy też ściana.

... a przecież koniec świata nadchodzi codziennie. Dla każdego człowieka, dla pojedynczych ludzi, dla nas samych. Z gimnazjum kojarzę jeszcze wiersz Czesława Miłosza Piosenka o końcu świata.


W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.

W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
 Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa

I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.

A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
 Dopóki słońce i księżyc są w górze,

Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,

Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
 Powiada przewiązując pomidory:

Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.


Interpretacyjny wniosek był podobny do tego, który pozwolę sobie spisać poniżej:

Każdego dnia, z kolejną sekundą umierają kolejni ludzie. To właśnie śmierć jest dla nich tytułowym końcem świata, a nie zapowiadana przez Majów, czy Biblię apokalipsa. Bowiem nasz świat ogranicza się do naszego życia (tutaj upraszam, bo łatwo można z tym polemizować), naszego postrzegania. I z dniem naszej śmierci, mimo, że Świat wciąż trwa swoim rytmem i wedle swych praw - nadchodzi koniec świata. 

To jedna z popularniejszych interpretacji tego utworu. Ba! Nawet dosyć popularna wizja końca świata (ograniczającego się do życia konkretnej jednostki) Ale przecież nadmieniłem gdzieśtam u góry, że w pewnym sensie koniec świata występuje każdego dnia, u wszystkich. Dlaczego?


fc07.deviantart.net/fs10/i/2006/090/f/5/NOBODY_by_hamex.jpg


Przecież każdego dnia umieramy, poddajemy się, zapominamy. Każdego dnia, bezwiednie zapominamy kolejne wspomnienia, tracimy nawet i wiedzę. Każdego dnia narzucane jest nam cudze zdanie, cudze prawa. Każdego dnia gubimy się, każdego dnia umieramy. Tak po prostu. 

Przestajemy być sobą, zaczynamy być nowym sobą. Umieramy, odradzamy się. Kłócimy, godzimy się. Pamiętamy, zapominamy. Jesteśmy.. a czasem zwyczajnie nas nie ma. Nawet Ja - Pan Nikt. Bo niby kto? 

Tak odchodząc od tematu, pozostając na jego skraju... Gdzie jest Wasz koniec świata?
Kiedyś umowną granicą dla mnie, była apteka (najbardziej oddalony punkt zasięgu widoku z mojego balkonu). Z czasem granica wydłużyła się do boiska pobliskiego gimnazjum...

Następnie nadszedł okres w którym jako podkładkę na biurko miałem mapę świata. To nieco poszerzyło granice mojego świata, ale tylko teoretycznie (podróże palcem po mapie).


fc05.deviantart.net/fs71/f/2009/341/4/1/At_World__s_End_by_Liebeistverboten.jpg

Mieszkam 40 minut drogi, samochodem od Torunia (dla tych lubiących wysokie prędkości - 30 minut). Poza samym klimatem, historią i kulturą bijącą z tego miasta, znajduje się tam także planetarium. Podróże po różnych galaktykach poszerzyły granice świata jeszcze dalej, dalej i dalej. Było to jednak poza moim zasięgiem. Mogłem o tym przeczytać, mogłem nawet ,,zobaczyć". Jednak, co z tego? 

Nie doświadczyłem podróży międzygalaktycznej, nie byłem także na środku żadnego z oceanów (nie licząc napomnianych wędrówek palcem po mapie). Byłem z wycieczką u naszych południowych sąsiadów, zahaczyłem o Austrię. To są moje aktualne granice poznania. Od niedawna, wierzę także w Albanię. Granica poszerza się, teoretycznie. 

Jednak gdybyście zapytali mnie: gdzie jest koniec świata? Wskazałbym palcem na odległy horyzont, tudzież miejsce w którym aktualnie się znajduję. 

A co Wam przychodzi jako pierwsze do głowy? Śmiało, odpowiadać!

Wybaczcie nadmierną ilość końców i światów, tak jakoś wyszło na potrzeby bycia zrozumianym.

Kończąc...

Koniec, końców i tak koniec świata nadejdzie. Prędzej niż później, powybijamy się wszyscy nawzajem. 


Nikt

niedziela, 16 grudnia 2012

Znowu Ja

Pisanie tego bloga składa się z ciągłych przerw i powrotów, powrotów i przerw. Zupełnie jak z chwilowymi iskierkami zapału, gdy motywacja nie mieści się już w naszej głowie i przez jeden dzień planujemy najbliższą przyszłość, która finalnie i tak wygląda inaczej. Bardzo za to przepraszam, ale chyba już tak mam. 

Pierwszy semestr roku szkolnego dobiega końca, sprawdzanie prac na Olimpiadę Filozoficzną dobiegło końca, życie X osób dobiegło końca. A ja wciąż mam możliwość powrotu w ramkę edycji tekstu na bloga. Pogoda przepełniona mgłą, zgniliźną, błotem i szałem zakupowym - czyli to, co Polacy lubią najbardziej. Przynajmniej jest na co narzekać. 


Niedawno była rocznica śmierci Johna. Kiedy wchodzimy na wikipedię, tudzież zaglądamy do encyklopedii (czego już chyba nikt nie robi) w nawiasie mamy podane dwie informację. Datę i miejsce narodzin + datę i miejsce śmierci. Drażni mnie to. Drażni mnie ta budowa notek encyklopedycznych. Drażnią mnie także covery ,,Imagine" Lennona. 

Mam swoją własną wizję tej piosenki: cichą, spokojną, bez przesadnego artyzmu (który przypomina autyzm), wydłużania końcówek. Prostych, jak sama piosenka. 


fc00.deviantart.net/fs70/f/2010/148/c/5/Philosophia_by_Pretty_Tamy.jpg


Tematem mojej pracy na olimpiadę było pytanie, nawiązujące do poglądów Rousseau. Może wkleję tutaj cały temat:
Czy cywilizacja zmusza człowieka do bycia hipokrytą? Rozwiń temat w odwołaniu do znanych ci koncepcji filozoficznych.

I pytanie wydaje się być banalne, oczywiste. Bo, że jesteśmy hipokrytami to nic nowego. Zastanawiałem się jednak nad tym, czy aby na pewno przez cywilizację? Wiedziałem, że zakładamy maski zależne od marki nowych butów, wiedziałem, że gramy teatrzyki, uśmiechamy się, udajemy. Ale czy na pewno miało to wynikać z cywilizacji? Może jednak miało być czymś pierwotnym? Przyrodzonym naszej naturze. 

Po przeglądzie poglądów wielu Wielkich i tych mniejszych na temat społeczeństwa, cywilizacji, człowieka... Doszedłem do wniosku, że hipokryzja jest czymś wcześniejszym od cywilizacji. I to właśnie ona daje nam możliwośc utworzenia jej, jest jej siłą sprawczą. Bo chcemy być z innymi ludźmi z własnej woli, nawet jeśli ma nas to ograniczać. Po krótce ilustruje to Schopenhauer, pewną metaforą:

  ,,Pewna gromada jeżozwierzy skupiła się w zimowy dzień możliwie blisko siebie, aby wzajemnym ciepłem uchronić się przed zamarznięciem. Wkrótce jednak odczuły nawzajem swe igły, co je znowu od siebie oddaliło. Kiedy potrzeba ogrzania się zbliżyła je znowu, powtórzyło się to drugie zło, tak że szarpało je między sobą jedno i drugie cierpienie, póki nie znalazły umiarkowanej odległości, w której najlepiej mogły znieść jedno i drugie. W ten sposób potrzeba towarzystwa, wyrastająca z pustki i monotonii własnego wnętrza, spędza ludzi razem, ale ich liczne odstręczające właściwości i nieznośne wady znowu ich od siebie odpychają[1].

fc03.deviantart.net/fs11/i/2006/212/9/d/Elder_Porcupine_by_ursulav.jpg


Pewnie to tylko takie ględzenie sobie, bez większego znaczenia. Bo wspominam o pracy, nie podając całego ogromu użytych w niej argumentów. Skończę was zanudzać tym tematem, końcowym cytatem.
   

Tak więc odpowiedź na pytanie: czy społeczeństwo zmusza człowieka do bycia hipokrytą?, brzmi: „nie”. Owszem, jesteśmy hipokrytami, ale nie dlatego, że społeczeństwo (cywilizacja) zmusza nas do tego. Jesteśmy hipokrytami, bo taka jest nasza ludzka natura, która każe nam skrywać się za maską i ujawniać z siebie tylko tyle ile w danym momencie chcemy. Tkwi w nas specyficzna forma hipokryzji, nazwana przez myśliciela z Królewca aspołeczną towarzyskością, która jest przed społeczeństwem, która umożliwia jego powstanie i warunkuje jego istnienie. Naszych bliźnich „nie możemy znieść, ale też nie możemy się bez nich zarazem obyć[2].
Jesteśmy hipokrytami, bo nie możemy nimi nie być.
fc06.deviantart.net/fs9/i/2006/048/0/c/Christmas_by_applefight.jpg

Dziwnie to wyszło graficznie, ale nic na to nie poradzę.

Święta!

Czyli przedświąteczna atmosfera, przedświąteczne zakupy, przedświąteczne nerwy, przedświąteczne porządki, świąteczna atmosfera, świąteczne zakupy, świąteczne nerwy, poświąteczne porządki. Lubicie Boże Narodzenie? Ostatnio dowiedziałem się, że Wigilia obchodza jest w ramach rocznicy przed świętem Boga Słońca, a nie w związku z narodzinami Chrystusa. Przynajmniej pierwotnie była. 

Jakoś nigdy nie przepadałem za świętami. Była to dobra okazja, żeby się najeść i dostać coś miłego. Jednakże czasy się zmieniły. Dostrzegam teraz całe zamieszanie - problemy finansowe, rodzinne, zdrowotne. Otoczka świąt to kolejne wyzwanie, czy aby starczy do pierwszego... a kiedy już uda Nam się zasiąść do wigilijnego stołu to początkowo panuje cisza. Z czasem ktoś zaśpiewa kolędę, która oficjalnie rozpoczyna całą symfonię kłótni, wyliczeń, napomnień, wspomnień, wypomnień i przechwał. Nie szkodzi, w końcu taki jest ,,urok" rodzinnych imprez.


fc00.deviantart.net/fs10/i/2006/097/5/c/Shop_by_avotius.jpg

Mam chyba drobny uraz albo zwyczajnie z natury jestem nastawiony na narzekanie. Co można zauważyć poniżej i powyżej. Prezenty mi się nie podobały? Sam nie wiem, wolę je dawać, niż otrzymywać. Chyba za bardzo stresuje się sferą finansową. Żebym nie był za dużym balastem, obciążeniem, przeszkodą, albo nawet żebym zarobił coś i dopomógł. Ale w końcu jestem dzieckiem. Taka ma rola! 

A jak wyglądają Święta u Was? Jak tam końcówka semestru? Piszcie w komentarzach, lubię te nasze skromne interakcje! 

I jeśli, mimo wszystko, nadal tu jesteście... Bardzo Dziękuję! Trzymajcie się.

Pan Nikt


[1]   Wolne tłumaczenie [z:] Artur Schopenhauer, Barerga Und Baralipomena, Brodhaus, 1891, str. 298
[2]   Immanuel Kant, "Idee do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowym", str. 179